poniedziałek, 22 października 2012

Mój malutki Freudziulo ♥


Mój malutki, kochany i niewinny Freudziu... Za moment skończy 2lata,a ja pamiętam jak to malutkie przestraszone kociątko dopiero co zawitało u nas w domu.
Pierwszy tydzień spędził w jednym pokoju z dnia na dzień robiąc coraz to większe postępy. Pierwszego wieczory, pomimo wielkiego strachy, zaczął głośno mruczeć u mnie na kolanach i wtedy wiedziałam, że to będzie "mój" kot. I nie pomyliłam się =D Rudy jest wspaniałym przyjacielem. Chodzi za mną krok w krok, cały czas opowiadając co to się u niego działo, jakie dzikie przygody przeżył z Debbie i raz czasem wyrzucając mi od najgorszych- bo w końcu jak śmiałam go zostawić samego wychodząc z domu.
Największą miłością Freudzia jest ugniatanie jego koca, rozlewanie wody z miski- bo w końcu to świetna zabawa! oraz naturalnie jedzenie ;)  Od momentu przeprowadzki w moim kotecku zaszła mała choć znacząca zmiana. Stał się strasznie wyluzowanym kocurkiem, niestraszni mu są goście, hałasy ani huki i krzyki na ulicy :)  Gdy ktoś przychodzi w odwiedziny to wręcz sam biegnie na przywitanie z gościem, a być może uda mu się zaliczyć mizianki ;)



Ale Freud zachwyca mnie nie tylko swoim cudownym charakterem. Jest również bardzo pięknym przedstawicielem swojej rasy :D Jest dłuugim, acz chudym kotem, ale ma dopiero 2lata, toteż wierzę że to nie jest jego ostatnie słowo, choć myślę że i tak nie jest źle z tym na oko 8kg kota ^^ Uwielbiam jego kufę, jest długa i coraz to bardziej napompowana ;) Ucho też jest niczego sobie, choć Freudziu przez większość czasu umiejętnie je chowa, przez co wygląda jak hmmm... jakiś niedopałek :P Jednak zdecydowanie najlepszą moim zdaniem cechą Freudzia jest jego profil. Długa kufa z mocną brodą i wyraźnie zaznaczonym profilem :> I przy tej długości kufy z jego czołem też nie jest źle, choć mógłby mieć lepszy top główki ;) Całokształtu dopełnia coraz to groźniejszy, poważniejszy wyraz pysia, który już teraz mnie zachwyca, a biorąc pod uwagę jego młody wiek liczę na jeszcze większego byka ;D
Jak na razie tyle... liczę na to że może w końcu uda się coś wykombinować z Debbiszonem, a jak na razie jedna fota mojej anty-modelki, która naturalnie musiała schować uszy, bo jakby inaczej!

środa, 12 września 2012

Przeprowadzka ;)

Bardzo dawno nic nie pisałam o moich kudłatych przyjaciołach. Tak więc chyba to co najważniejsze- przeprowadziliśmy się.
Wcześniej mieszkaliśmy w domu jednorodzinnym, z dużym podwórkiem i lasem wokoło. Koty miały frajdę polując na świerszcze i inne żyjątka bytujące w trawie... Ale los chciał jak chciał. Teraz mieszkamy w mieście- w bloku. Zdecydowane plusy to spora liczba gabinetów weterynaryjnych w pobliżu, aptek (w razie "w") oraz zoologicznych.
Koty zmianę miejsca przeżyły bez większych trudności.
Debbie, tak jak podejrzewałam, weszła na salony z podniesionym ogonem i z ciekawością zwiedziła wszystkie kąty. Mieszkamy tu półtora tygodnia i już widać ogromne zmiany w zachowaniu Debbiszona :D Jest strasznie miziasta, najchętniej nie schodziłaby człowiekowi z kolan ;) W dodatku mruczy jak nigdy przedtem i w kółko prowadzi monologi. Gdy przychodzą goście zawsze musi się przywitać i pokazać jaka to z niej piękna i ułożona koteczka ;)
Freudziu może i nie miał tak ładnego startu jak Debbie ale i tak jestem z niego bardzo dumna! Na samym początku wszedł mi pod meble kuchenne i wydostanie go stamtąd było niezłym wyzwaniem.Pierwsze 2dni spędził pod łóżkiem, aż uznał, że warto byłoby wrzucić na luz. I tak właśnie jest. Freudziu jest tutaj całkowicie wyluzowany- już po 3 dniach pobytu^^ Jedynie podczas wizyt gości jeszcze ucieka do swojej kryjówki, ale myślę, że z czasem pokaże jaki to z niego odważny kotek ;)
A dzisiaj Rudy przeżył kąpiel. W poprzednim domu miałam prysznic, więc nie obawiałam się ucieczki. Tutaj mamy wannę, ale przyznam szczerze, że pomimo iż muszę trzymać cały czas delikwenta aby nie zwiał, to jak dla mnie zdecydowanie łatwiej. Dziś mam zamiar jeszcze potraktować szamponem Debbiszona- ale zobaczymy jak to z tym wyjdzie.
Postaram się jak najszybciej o jakieś fotki ;)

środa, 20 czerwca 2012

Dorosły Freudzio

Dzisiaj znowu Rudy, a to ze względu na niechęć Debbiesi do zdjęć...
Bardzo i chłopak wydoroślał- na całe szczęście tylko z wyglądu :D

sobota, 16 czerwca 2012

Freudzik śpi... ;)

Czytając posty o innych kotach, które to budzą swoich Dużych o 4/5 nad ranem muszę stwierdzić, że mam wyjątkowo grzeczne koty. Co prawda Debbie potrafi mnie obudzić o 5 na chwilowe mizianki ale potem daje mi juz spokój i przenosi się na "salony" ;)  Natomiast Freudzik potrafi spać tak długo jak ja, (a należe do tych osób, dla których ranek to godzina 12) choć zazwyczaj wstaję wcześniej od niego, a wtedy Rudy obrzuca mnie złowieszczym spojrzeniem, bo przecież jak śmiałam obudzic biednego kotka :P

A tu kilka fotek śpiącego Freudziuli, bardzo niewyraźne, ale doskonale widać jaki z Freudzia gibki i wyluzowany kotek w czasie snu :D

piątek, 27 kwietnia 2012

Powrót małego Debbiszona ;)

Czemu taki tytuł? Po prostu najlepiej przekazuje to, co właśnie powinien przekazać ;)
Debbie, jakże dostojna i poważna dama, której nie przystają wygłupy czy zbytnie mizianki, która ze względu na wiek powinna się ustatkować i wyciszyć, uznała, że teraz to właśnie nastała pora na cofnięcie się do czasów dzieciństwa :D Debbiśka już od trzech tygodni zachowuje się jak małe kociątko- bawi się... Ba! to mało powiedziane^^ To jest istne ADHD :) I nie ważne czy akurat Freud ma ochotę na zabawę- ona równie dobrze może bawić się sama. A gdy dziecina uzna że juz dość, najlepiej przyjść i wtulać się w Dużego, przy okazji rozkosznie głośno mrucząc. Nigdy nie pomyślałabym, że taka kicia jak Debbie w jeden dzień przejdzie taką metamorfozę ;)

A tu kilka fotek z lenistwa moich kociambr :)

wtorek, 10 kwietnia 2012

Wietrzymy futra

W związku z ładną pogodą (w końcu! :D) koty zostały wypuszczone na taras.
Debbie jak zwykle najchętniej od razu wyruszyłaby w daleki świat, Freudzik natomiast powoli i ostrożnie musiał na nowo zapoznać się z terenem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że niespełna tydzień temu siedział tam godziny ;) 
Koty wygrzane, przewietrzone i zadowolone- no prawie, bo oczywiście niedobra pańcia wygoniła futerka do domu, mimo iż na dworze nadal ciepło, słońce świeci, a ptaki śpiewają.
Udało mi się pstryknąć tyle o ile fotek, niestety komórką, to też jakość taka sobie.

sobota, 7 kwietnia 2012

Na początek part II

No to teraz kolej przedstawić mojego ukochanego rudzielca. Pochodzi z tej samej hodowli co Debbie, a na świat przyszedł 20listopada 2010r.
Szczerze powiedziawszy planowaliśmy kolejnego kota, ale nastawialiśmy się raczej na kota z adopcji. Ale los chciał inaczej. Odwiedziłam miot F chyba z 10razy i za każdym razem Freudzik podgryzał mi tego samego palca ;)  Zawsze po powrocie do domu zastanawiałam się, do której rodziny trafi ten urwis. Ale pewnego dnia mama oznajmiła mi, że juz niedługo zamieszka z nami moje szczęście. Byłam taka szczęśliwa! :D
Gdy przyjechaliśmy do domu mały od razu zaszył się pod łóżkiem i nie miał zamiary z pod niego wyjść. Później zaznajomił się z moim pokojem, żeby w końcu po niespełna tygodniu zwiedzić resztę domu. Z Debbisią zaprzyjaźnił się prawie od razu. Co prawda nie ma między nimi wielkiej miłości ale uwielbiają razem szaleć.
Nie potrafię stwierdzić, kto z nich dominuje. Każdy przejawia inne oznaki dominacji... A może są tak zgrani, że nie potrzebują "szefa"?
Freudzik jest typowym kotem "jednego pana". Swoje prawdziwe oblicze ukaże tylko wtedy, gdy zaufa człowiekowi na 100%. Ja doznałam tego zaszczytu :)  Freudziula jest codziennym, a raczej co nocnym gościem w moim łóżku. Nie obejdzie się przy tym bez mruczenia i przytulanek, a na koniec Rudy zasypiając zawsze gładzi mnie po policzkach.
Jest tyle rzeczy, które mogłabym napisać o Freudziu ale nie wiem co dalej... Uwielbia ze mną rozmawiać, a raczej prowadzić monologi. A że ma donośny głos za każdym razem wysłuchuję narzekań rodziny, że Freud zagłusza telewizor ;) 
Największa namiętnością Rudego jest picie wody z kranu. Potrafi obudzić mnie w nocy tylko po to, żeby puścić mu tę wodę. A ja jak ta głupia latam w tę i z powrotem, tylko po to żeby książę był zadowolony.
Teraz Freudzik ma już 17miesięcy, wyrósł na sporego kocura, choć nadal wygląda jak sznurówa. Jestem z niego strasznie dumna bo z dnia na dzień staje się coraz odważniejszym i śmielszym kocurem. Potrafi nasyczeć na Nukę i nie groźne mu są jakieś tam żółwie ^^  nawet przy gościach nie ucieka już gdzie pieprz rośnie, a obejdzie każdego po kolei żeby się przywitać :)
Freudzik jest wspaniałym przyjacielem, który towarzyszy mi w każdej czynności. Uwielbiam jego raz jakże łagodny wyraz pysia, żeby zaraz z tym samym kocie ujrzeć dzikiego lwa. Tutaj znowu chciałam bardzo podziękować pani Agacie, bo to właśnie dzięki niej co dzień doznaję zaszczytu obcowania z tym niezwykłym kotem.

piątek, 6 kwietnia 2012

Na początek

Na początek może przedstawię moje pierwsze serce. Mianowicie Pl*Tinwerina Debbie Sue.
Przyjechała do mnie 8 kwietnia 2010roku, w moje 16. urodziny :)  Od razu po wyjściu z transportera czuła się jak u siebie w domu- biegała, skakała, miziała sie, normalnie zero stresu. Nazywaliśmy ją wtedy naszym małym skunksikiem- a to z powodu jej napuchoconego ogona z jasną pręgą od spodu, który ciagle był w górze.
Debbisia na każdym kroku uświadamiała nam, że lepszego wyboru nie mogliśmy dokonać :D Niedługo po przybyciu zaprzyjaźniła się z moim piesem- Nuką. razem spały, a Debbie doznała nawet zaszczytu mozliwości zaglądnięcia do miski Nuki.
Teraz Debbie jest już dorosłą, poważną i dorodną (7,8kg :D ) panienką. Udaje strasznie niezależną Kocią Damę, ale w rzeczywistości nie potrafi obejść się bez mizianek. Generalnie Debbie jest moim słodkim aniołkiem, który nie wie co to pazury czy zęby. Nawet podczas kapieli, czy podawania niesmacznych tabletek! Gdy jej coś nie pasuje jedynie płacze, aż w końcu komuś zmięknie serce.
  
Chyba mogę powiedzieć, że Debbie jest moją muzą i natchnieniem. Może nie jest idealnym miałkunem, ale ma w sobie tyle uroku osobistego, że gdy ktokolwiek ja zobaczy- przepada ;)  Ja właśnie tak przepadłam. Nie potrafię się nią nie zachwycać, jej wymowne spojrzenie, lekkość z jaką się porusza, i w ogóle cała ONA! Kocham ją całym sercem i jestem niezmiernie wdzięczna pani Agacie, która mi zaufała i pozwoliła zamieszkać ze mną swojemu małemu łobuzowi.