piątek, 27 kwietnia 2012

Powrót małego Debbiszona ;)

Czemu taki tytuł? Po prostu najlepiej przekazuje to, co właśnie powinien przekazać ;)
Debbie, jakże dostojna i poważna dama, której nie przystają wygłupy czy zbytnie mizianki, która ze względu na wiek powinna się ustatkować i wyciszyć, uznała, że teraz to właśnie nastała pora na cofnięcie się do czasów dzieciństwa :D Debbiśka już od trzech tygodni zachowuje się jak małe kociątko- bawi się... Ba! to mało powiedziane^^ To jest istne ADHD :) I nie ważne czy akurat Freud ma ochotę na zabawę- ona równie dobrze może bawić się sama. A gdy dziecina uzna że juz dość, najlepiej przyjść i wtulać się w Dużego, przy okazji rozkosznie głośno mrucząc. Nigdy nie pomyślałabym, że taka kicia jak Debbie w jeden dzień przejdzie taką metamorfozę ;)

A tu kilka fotek z lenistwa moich kociambr :)

wtorek, 10 kwietnia 2012

Wietrzymy futra

W związku z ładną pogodą (w końcu! :D) koty zostały wypuszczone na taras.
Debbie jak zwykle najchętniej od razu wyruszyłaby w daleki świat, Freudzik natomiast powoli i ostrożnie musiał na nowo zapoznać się z terenem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że niespełna tydzień temu siedział tam godziny ;) 
Koty wygrzane, przewietrzone i zadowolone- no prawie, bo oczywiście niedobra pańcia wygoniła futerka do domu, mimo iż na dworze nadal ciepło, słońce świeci, a ptaki śpiewają.
Udało mi się pstryknąć tyle o ile fotek, niestety komórką, to też jakość taka sobie.

sobota, 7 kwietnia 2012

Na początek part II

No to teraz kolej przedstawić mojego ukochanego rudzielca. Pochodzi z tej samej hodowli co Debbie, a na świat przyszedł 20listopada 2010r.
Szczerze powiedziawszy planowaliśmy kolejnego kota, ale nastawialiśmy się raczej na kota z adopcji. Ale los chciał inaczej. Odwiedziłam miot F chyba z 10razy i za każdym razem Freudzik podgryzał mi tego samego palca ;)  Zawsze po powrocie do domu zastanawiałam się, do której rodziny trafi ten urwis. Ale pewnego dnia mama oznajmiła mi, że juz niedługo zamieszka z nami moje szczęście. Byłam taka szczęśliwa! :D
Gdy przyjechaliśmy do domu mały od razu zaszył się pod łóżkiem i nie miał zamiary z pod niego wyjść. Później zaznajomił się z moim pokojem, żeby w końcu po niespełna tygodniu zwiedzić resztę domu. Z Debbisią zaprzyjaźnił się prawie od razu. Co prawda nie ma między nimi wielkiej miłości ale uwielbiają razem szaleć.
Nie potrafię stwierdzić, kto z nich dominuje. Każdy przejawia inne oznaki dominacji... A może są tak zgrani, że nie potrzebują "szefa"?
Freudzik jest typowym kotem "jednego pana". Swoje prawdziwe oblicze ukaże tylko wtedy, gdy zaufa człowiekowi na 100%. Ja doznałam tego zaszczytu :)  Freudziula jest codziennym, a raczej co nocnym gościem w moim łóżku. Nie obejdzie się przy tym bez mruczenia i przytulanek, a na koniec Rudy zasypiając zawsze gładzi mnie po policzkach.
Jest tyle rzeczy, które mogłabym napisać o Freudziu ale nie wiem co dalej... Uwielbia ze mną rozmawiać, a raczej prowadzić monologi. A że ma donośny głos za każdym razem wysłuchuję narzekań rodziny, że Freud zagłusza telewizor ;) 
Największa namiętnością Rudego jest picie wody z kranu. Potrafi obudzić mnie w nocy tylko po to, żeby puścić mu tę wodę. A ja jak ta głupia latam w tę i z powrotem, tylko po to żeby książę był zadowolony.
Teraz Freudzik ma już 17miesięcy, wyrósł na sporego kocura, choć nadal wygląda jak sznurówa. Jestem z niego strasznie dumna bo z dnia na dzień staje się coraz odważniejszym i śmielszym kocurem. Potrafi nasyczeć na Nukę i nie groźne mu są jakieś tam żółwie ^^  nawet przy gościach nie ucieka już gdzie pieprz rośnie, a obejdzie każdego po kolei żeby się przywitać :)
Freudzik jest wspaniałym przyjacielem, który towarzyszy mi w każdej czynności. Uwielbiam jego raz jakże łagodny wyraz pysia, żeby zaraz z tym samym kocie ujrzeć dzikiego lwa. Tutaj znowu chciałam bardzo podziękować pani Agacie, bo to właśnie dzięki niej co dzień doznaję zaszczytu obcowania z tym niezwykłym kotem.

piątek, 6 kwietnia 2012

Na początek

Na początek może przedstawię moje pierwsze serce. Mianowicie Pl*Tinwerina Debbie Sue.
Przyjechała do mnie 8 kwietnia 2010roku, w moje 16. urodziny :)  Od razu po wyjściu z transportera czuła się jak u siebie w domu- biegała, skakała, miziała sie, normalnie zero stresu. Nazywaliśmy ją wtedy naszym małym skunksikiem- a to z powodu jej napuchoconego ogona z jasną pręgą od spodu, który ciagle był w górze.
Debbisia na każdym kroku uświadamiała nam, że lepszego wyboru nie mogliśmy dokonać :D Niedługo po przybyciu zaprzyjaźniła się z moim piesem- Nuką. razem spały, a Debbie doznała nawet zaszczytu mozliwości zaglądnięcia do miski Nuki.
Teraz Debbie jest już dorosłą, poważną i dorodną (7,8kg :D ) panienką. Udaje strasznie niezależną Kocią Damę, ale w rzeczywistości nie potrafi obejść się bez mizianek. Generalnie Debbie jest moim słodkim aniołkiem, który nie wie co to pazury czy zęby. Nawet podczas kapieli, czy podawania niesmacznych tabletek! Gdy jej coś nie pasuje jedynie płacze, aż w końcu komuś zmięknie serce.
  
Chyba mogę powiedzieć, że Debbie jest moją muzą i natchnieniem. Może nie jest idealnym miałkunem, ale ma w sobie tyle uroku osobistego, że gdy ktokolwiek ja zobaczy- przepada ;)  Ja właśnie tak przepadłam. Nie potrafię się nią nie zachwycać, jej wymowne spojrzenie, lekkość z jaką się porusza, i w ogóle cała ONA! Kocham ją całym sercem i jestem niezmiernie wdzięczna pani Agacie, która mi zaufała i pozwoliła zamieszkać ze mną swojemu małemu łobuzowi.