Odeszła i jej nie ma. W czwartek za Tęczowy Most przeszła moja najukochańsza Nuka.
Nie była to śmierć naturalna... nie odeszła z powodu choroby czy wieku. Została potrącona przez auto. Gdy tylko się dowiedziałam zaczęłam biec by móc jej jeszcze pomóc. Niestety kiedy dobiegłam na miejsce Nuka wydała ostatnie tchnienie. Nie wierzyłam w to co widziałam, nadal nie wierzę. Po prostu nie chcę.
Miała 9lat. Była strasznie energiczna, zawsze chętna do zabawy. Nikt nie powiedziałby, że miała tyle lat, czy to patrząc na jej kondycję czy zachowanie. Była wiecznie młodym psem.
W dzień jej śmieci przyjechałam ją odwiedzić. Poszłyśmy do lasu, rzucałam jej patyki i szyszki. Nie przypuszczałam że coś mogłoby pójść nie tak. Przy pożegnaniu obiecałam jej że niedługo przyjadę i pójdziemy na długi spacer. Po maturach miałam przyjechać na wakacje na Masłońskie, miałam cudowne plany aby wynagrodzić Nuśce ten rok naszej nieobecności codziennymi spacerami i wycieczkami rowerowymi. Na wrzesień mieliśmy wziąć ją do nowego domu. Miała bawić się z kotami, leżeć z nami na jednej kanapie, ujadać pod drzwiami i spać ze mną w jednym łóżku.
Ale teraz jest już za późno.
Teraz już jej nie ma.
Jestem zła, bo mogłam temu zapobiec. Mogłam wziąć ją tamtego dnia na dłuższy spacer, mogłam zapobieć temu, zabronić tacie brania jej ze sobą. Ale teraz już nic nie da się zrobić.
Najbardziej boli mnie to, że ostatnie 8 miesięcy swojego życia żyła w tęsknocie, nie było mnie przy niej Brakło nam 4 miesięcy do ponownego wspólnego życia...
Nuka była cudownym psem, zawsze wesołym, bardzo inteligentnym. Żyła w przyjaźni z kotami, a w szczególności z Debbie. Wiedziała na co może sobie pozwolić, a co jest niedozwolone.
Była z nami ponad 8 lat. Przyjechała do nas na moich kolanach, spała ze mną w większe mrozy, pocieszałam ją gdy po stracie szczeniaków popadła w depresję... Była moją przyjaciółką. I na zawsze już pozostanie w moim sercu.
Nuka [*] 31.08.2004-18.04.2013